balon wydmuchany
Kolejny sporny dylemat, czy może istnieć związek na odległość. I tu się pojawia kolejna masa odpowiedzi, za i przeciw…
Jednak jakby daleki był prawdziwy dystans między dwojgiem ludzi, to największy buduje się w ich głowach. Jeśli obydwojgu będzie zależeć, to znajdą szybko sposób, jak ten dystans skracać, niezależnie od tego ile kilometrów będzie ich faktycznie dzielić.
Dziś zobaczyłem fotografię, czarno-białą. Mam zresztą słabość do tego rodzaju zdjęć. Dość dużą. Fotografia ta od razu przypomniała mi słowa kolegi z LO, Tomka, który dziś też właśnie obchodzi urodziny. Otóż, czarno-białe zdjęcia najlepiej oddają kolory rzeczywistości.
I stało się… choć się działo od wiosny w temacie. Z mojego skromnego typowania jury trafiłem 33%. No dobra, ale ten „strzał” był łatwy.
Bardziej mnie za to zastanawia, co chcieli zrobić realizatorzy polskiej edycji programu. Chcieli być oryginalni? Odróżnić się od innych światowych produkcji tego cyklu? Myślę, że producent z talentami osób do realizacji nie trafił w ogóle.
Pierwsze – ilość nie idzie w jakość. Zupełnie bezsensu w programie zafundowano nam flesz – udanych bądź nie – występów. Niektóre prezentacje (ich otoczka, post scriptum, decyzja jury, reakcje publiczności) były tak wyreżyserowane, że aż przykro było na to patrzeć.
Jeśli zdarzył się już występ pokazany w całości, to miałem wrażenie, że pięćdziesiąt procent czasu kadru było na jury. Swoją drogą, to chyba ma służyć promowaniu ich talentów… tylko po co?
Albo… promowaniu błazenady – rozumiem, jest zapotrzebowanie i na to, tylko po co przepuszczać do następnej rundy „artystów”, z których widz się po prostu śmieje – ot to wszystkie emocje jakie uwalniają.
Trudno, pokazując w takiej formie ten program, zbudować napięcie, uwolnić emocje, skupić uwagę. Przez to występ Klaudii Kulawik nie mógł trafić tak do widza, tak jak w brytyjskiej edycji występ sześcioletniej Conny Talbot.
Po raz kolejny się potwierdziło, że lepsze jest wrogiem dobrego, i tą uwagę kieruję do producenta.
Jeśli myślisz – nie myśl, zgubisz się,
Jeśli nie czujesz – nie próbuj, nie uda Ci się,
Chcesz wiedzieć – ja też chcę,
Wszystko inne jest tylko dopełnieniem,
Reszta – stratą czasu.
Nic w tym dziwnego, że nie zawsze niektóre rzeczy, uznane przez jednych za arcydzieła, podobają się im bezgranicznie, a inni poddają je bezgranicznej krytyce.
Całe szczęście, że tak się dzieje.
Jeśliby te same rzeczy podobały się wszystkim, wtedy świat traciłby swoje kolory, popadając w szarą rzeczywistość.
Tego dnia siła natury pokazała swoje okrutne oblicze. Ja jednak oddalony od epicentrum, gdzie inni musieli stawić czoło żywiołowi, patrzyłem na niego zupełnie innymi oczyma, słuchałem w spokoju…
Burza rozegrała się na dobre. Pioruny nie oszczędzały swojej siły, wdzięku i głosu. Okalały mnie dookoła. Brakowało mi tylko widoku gór za oknem. Zamilkłem. Muzyka burzy była przyjemna, choć groźna. Co chwila przecinała ciszę, oprócz tła dźwięków bijących kropel deszczu. Zapaliłem lampkę, wziąłem książkę do ręki, niech nie tylko moje oczy i uszy się radują.
Czemu wziąłem właśnie tą książkę? Odpowiedź na to pytanie była zawarta w samej niej.
Książka wciągnęła mnie bez reszty. Niczym droga, którą przemierzał Pielgrzym Paula Coelho. Szedłem razem z nim, a upływające minuty nie miały dla mnie znaczenia. Czerpałem i cieszyłem swoje myśli i duszę tym, co przeżywał też Pielgrzym.
Spośród wszystkich wymyślonych przez człowieka sposobów zadawania bólu sobie samemu najgorszym jest Miłość. Cierpimy zawsze dla kogoś, kto nas nie kocha, kto nas porzucił, dla kogoś, kto nie chce nas opuścić. Żyjemy samotnie, jeśli nikt nas nie kocha: mając żonę lub męża, czynimy z małżeństwa niewolę. To naprawdę potworne.
Kiedy w środku nocy burza ucichła, wyszedłem z domu. Cisza… ta piękna cisza, której lubię się tak przysłuchiwać. Za pięknie, żeby teraz zasnąć. Spacer po zmoczonej ziemi łzami nieba pozwala kroczyć zupełnie inaczej. To nie jest normalny spacer. To jest balansowanie na pograniczu metafizyki. Jednocześnie ogarnia Cię błogi spokój. Pierś sama połyka powietrze, które ładuje Cię niczym wyprute za dnia akumulatory…
Wróciłem. Wydawało mi się, że spać mi się jeszcze nie chce, ale wiedząc, że siebie samego nie oszukam, przed 5 zamknąłem oczy – niech odpoczną.
Moje myśli jednak nie chciały spać, bo już 5 godzin później powiedziały mi, że chcą robić coś innego. Są głodne tego, co się zaczęło poprzedniego wieczoru. Tęsknią.
Nie dbając o śniadanie, nie czując nawet głodu, a jeśli już to głód zupełnie czegoś innego, wziąłem ponownie „Pielgrzyma” do ręki.
Wszystko zapisane jest w dźwiękach. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość człowieka. Człowiek, który nie potrafi ich słuchać, nie usłyszy też wskazówek, których życie udziela nam na każdym kroku. Tylko ten, kto słucha szmeru teraźniejszości, może podjąć trafną decyzję.
Teraz już zrozumiałem, że ta burza nie była dziełem przypadku. Teraz zrozumiałem, co ona do mnie mówiła. A sam Pielgrzym stał mi się jeszcze bardziej tożsamym.
Życie uczy nas na każdym kroku, a tajemnica tkwi tylko w jednym: w akceptacji faktu, że każdy z nas może być na co dzień mądry jak Salomon i potężny jak Aleksander Wielki. Lecz dowiadujemy się o tym dopiero wtedy, gdy los zmusza nas do uczenia innych…
Przepełniony refleksją, zadumą, ale i radością, odnalazłem swoją drogę. Z tej radości, ażbym zatańczył.
Taniec jest jedną z najdoskonalszych form kontaktu z nieskończoną inteligencją.
Nie mogę się doczekać. Kolejnej burzy. Ale ta nadchodzi bardzo szybko… niech tylko oszczędzi niewinnych.
Z myśli nieuczesanych, raczej przewrotnych ciąg dalszy.
Tym razem autorem jest Q. (brzmi niemal jak z filmów Bonda i niech tak pozostanie). Ale poproszony o suplement, spieszę rozszyfrować tą bondowską zagadkę – Q jak Qurczak.
Jeśli uda Ci się odkryć coś nowego (a nie rewolucyjnego), kiedy się pokłócisz z kimś bliskim, albo przeprowadzisz z rozmówcą interesujący wywód o życiu, to wiedz, że…
„Ta chwila to tylko >>piardnięcie<< w dziejach ludzkości.”
Miało nie być osobiście, a ta złota myśl poniekąd z osobistych przemyśleń wynika… nie mniej może to być złotą myślą dla innych.
Złota Myśl rodem tych z nieuczesanych, jakby to powiedział Kisiel.
Otóż ostatnio zaintrygowany zacząłem się zastanawiać, co lepiej zrobić, skoczyć na bungee, czy na spadochronie…?
Lepiej skoczyć na spadochronie niż na bungee, jeśli coś nie wyjdzie z 4000 m jest więcej czasu na przemyślenia.
Polska, jesień 2008. Zakończyła się właśnie pierwsza edycja polskiej wersji Got Talent programu emitowanego na antenie TVN. W jury zasiadali przewodniczący Kuba Wojewódzki, Michał Piróg i Wojciech Cejrowski. Niestety, Polska okazała się pierwszym krajem, w którym „talentu” nie znaleziono. Następna edycja wzorem konkursów Chopinowskich odbędzie się za cztery lata.
Ostatnie komentarze